Już przy planowaniu trasy wiedziałam, że trekking Santa Cruz będzie dla mnie jedną z najlepszych i najważniejszych atrakcji podczas naszego pobytu w Peru. I nie zawiodłam się! Usytuowany w sercu Andów, ten trzydniowy szlak prowadzi przez spektakularne krajobrazy Parku Narodowego Huascarán, w tym majestatyczne szczyty, turkusowe jeziora i bujne doliny. Dla każdego miłośnika gór i przygód, ten szlak to absolutny must-do. A jeszcze lepiej, jeśli zorganizujesz trekking Santa Cruz na własną rękę!

Trekking Santa Cruz – podstawowe informacje

Mapa Peru Ancash

Trekking Santa Cruz na własną rękę vs wyprawa z agencją

We wpisie o Lagunie 69 robiłam już krótkie porównanie tego, czy lepiej wybrać się na wycieczkę z agencją, czy lepiej zorganizować trekking na własną rękę. I o ile w przypadku jednodniowych wypadów takich jak trekking do Laguny 69 lub Laguny Paron wypad z agencją ma ogromny sens, o tyle na trekking Santa Cruz polecałabym wybrać się samodzielnie. Oczywiście jeśli nie przeszkadza Wam dźwiganie własnego dobytku oraz rozstawianie namiotu. Wierzę jedak, że jeśli czytacie ten wpis, to szukacie zapewne przygody! Różnica w kosztach jest natomiast ogromna!

Plusy i minusy trekkingu z agencją

plusy

  • nie musicie niczego dźwigać
  • macie zapewnione wyżywienie i wodę pitną
  • przychodzicie na miejsce, gdzie czeka już na Was rozstawiony namiot
  • zorganizowany transport
  • większe poczucie bezpieczeństwa

minusy

  • cena*!
  • presja grupy
  • konieczność dostosowania się do pozostałych osób
  • najpopularniejsza zorganizowana opcja to 4 – dniowy wariant

*średnio, trekking w grupie 6 – 10 osób kosztuje 43$/dzień/os

Plusy i minusy trekkingu na własną rękę

plusy

  • niskie koszty
  • swoboda w planowaniu trasy
  • możliwość 3 – dniowego trekkingu
  • poczucie wolności i satysfakcji!

minusy

  • konieczność dźwigania sprzętu
  • konieczność zorganizowania dojazdu – targowanie się
  • potencjalna obawa o bezpieczeństwo

Każdy może mieć inne priorytety i dla każdego jeden plus czy minus może zadecydować o tym, która forma wyprawy mu bardziej przypadnie do gustu. Dla mnie poczucie wolności, niezależności, swobody, ekscytacji z przeżywanej przygody oraz satysfakcji z ukończonej mijsi jest nieporównywalną zaletą. Nie ukrywam też, że zdecydowana redukcja kosztów, zwłaszcza podczas miesięcznej wyprawy po Peru, miała także ogromne znaczenie! Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o organizacji trekkingu na własną rękę, poniżej znajdziecie szczegółowy opis trasy i naszych campingów.

Trekking Santa Cruz na własną rękę – od której strony zacząć?

Za punkt startowy można obrać miejscowość Vaqueria lub Cashapampa. Ze względu na to, że Vaqueria położona jest wyżej (3700 m n.p.m.), zdobycie przełęczy jest łatwiejsze. Większe przewyższenie czeka Was gdy wyjdziecie z Cashapampa (2900 m n.p.m.). Szczególnie podejście w słońcu pierwszego dnia może być wyjątkowo męczące. My wybraliśmy pierwszy wariant i po przejściu całego szlaku, gorąco polecam! Poniżej znajdziecie więc opis trasy, która startuje z Vaqueria.

Trekking Santa Cruz na własną rękę – dzień 1

Huaraz – Vaqueria – Paria – Hammock Camping

Jak dostać się na początek szlaku Santa Cruz?

Połowę pierwszego dnia poświęcicie na dotarcie na początek szlaku. Aby dostać się do Vaqueria z Huaraz, musicie złapać pierwsze poranne collectivo jadące do Yungay. Busiki odjeżdżają około 5:00 rano z Terminal Carhuaz przy ulicy Jiron Caraz. W 2024 roku przejazd kosztował 8 soli. Po około 1,5 h jazdy wysiądziecie w Yungay na Paradero de collectivos, Terminal Yungay, gdzie musicie przesiąść się do busa (lub samochodu) jadącego w kierunku miejscowości Yanama. Was interesuje miejscowość mijana po drodze – Vaqueria. Jeśli powiecie kierowcy, że wybieracie się na Santa Cruz, to wysadzi Was przy początku szlaku.

Collectivo odjeżdża wtedy gdy się zapełni, ale zazwyczaj jest to około godziny 7:00. Nie musicie się martwić, że nie znajdziecie odpowiedniego busa. Zaraz po tym jak przyjedziecie z Huaraz, na dworcu będzie już na Was czekać grupa kierowców, którzy będą Was namawiać, abyście to właśnie z nimi pojechali dalej. Szczególnie jeśli będziecie białymi turystami ze sprzętem górskim. Ma to swoje plusy, gdyż przy tak dużym wyborze macie szansę na wynegocjonowanie ceny. A ceny potrafią być różne. Przed wyjazdem czytałam w internecie, że pewna amerykańska para zapłaciła za ten odcinek 50 soli za osobę (!). Nam panowie zaproponowali początkowo 30 soli za przejazd. My jednak zrobiliśmy wcześniej mały research wśród lokalsów w Huaraz i wiedzieliśmy, że nie powinniśmy zapłacić więcej niż 15 – 20 soli. Po krótkich negocjacjach ustaliliśmy satysfakcjonującą dla obu stron cenę – 20 soli.

Usiądźcie blisko okna, bo przez 3 kolejne godziny będziecie oglądać niesamowite widoki, wspinając się górskimi, krętymi drogami, a przed Wami będą się odsłaniać wysokie, ośnieżone szczyty.

Trasa Vaqueria (3700 m n.p.m.) – Paria (3850 m n.p.m.- Hammock camping (4020 m n.p.m.)

Zaraz przy wejściu na szlak znajduje się mały sklepik, gdzie możecie kupić prowiant na drogę lub zjeść ciepły posiłek czy napić się herbaty z liści koki. Można tu także skorzystać z toalety. Dokładnie naprzeciw sklepiku, po drugiej stronie drogi znajduje się wejście na szlak.

Rozpoczynamy naszą trasę około godziny 11:00. Początkowo idzie się w dół zbocza, a po dotarciu do małej wioski, rozpoczyna się delikatne podejście do góry. Szybko jednak wychodzi się na otwarte, zielone, płaskie pastwiska. Pierwszy dzień jest najprostszy. Szlak nie jest wymagający i otacza nas sielankowy krajobraz – pasące się krowy, przecinające trasę potoki i wyłaniające się gdzieś w oddali szczyty. Pomimo pięknej pogody rano, im bliżej popołudnia, tym więcej chmur pojawia się na niebie. Ostatecznie niebo zaciąga się ciemnymi chmurami i zaczyna trochę padać. Robimy szlak Santa Cruz w drugiej połowie kwietnia. Jest to jeszcze okres przejściowy między deszczową a suchą porą w paśmie Cordillera Blanca. Po około 10 km dociera się do pierwszego oficjalnego campingu Paria.

W kwietniu szlak zdecydowanie nie był zatłoczony i praktycznie wszyscy, których poznaliśmy na początku, zatrzymali się właśnie tutaj. Camping położony jest przy rzece, więc zapewniony jest dostęp do wody. Roztacza się z niego także piękny widok na ośnieżony szczyt.

Jeśli planujesz 3 – dniowy trekking warto podejść trochę wyżej!

Z racji, że dotarliśmy na miejsce około 14:00, postanowiliśmy pójść dalej, aby kolejnego dnia mieć trochę mniej drogi do przełęczy. Dodatkowo, oficjalnie 4 – dniowy trekking chcieliśmy pokonać w 3 dni, musieliśmy więc gdzieś nadrobić te kilometry. Minęliśmy następny camping i po kolejnych 2 km dotarliśmy do miejsca, które jest oznaczone w aplikacji maps.me jako Hammock Camping. Jest to ustronne miejsce, osłonione od wiatru i deszczu przez bujną roślinność. Z namiotu można mieć natomiast widok na górujące nad zboczem formacje skalne. Nie ma tu wiele miejsca – komfortowo zmieścił się tam nasz jeden namiot. Byliśmy tam sami. Zaraz ook znajduje się także potok, z którego można czerpać wodę.

Ilość przebytych kilometrów: 13 km
Czas przejścia:
~5h z postojami
Poziom zmęczenia: niski

Trekking Santa Cruz na własną rękę – dzień 2

Hammock Camping (4020 m n.p.m.)- Punta Union (4750 m n.p.m.) – Taullipampa (4250 m n.p.m.) – Laguna Jatuncocha (3886 m n.p.m.)

Kolejnego dnia wstajemy bardzo wcześnie, bo czeka nas najtrudniejszy odcinek szlaku – zdobycie przełęczy Punta Union, a nastepnie dotarcie na kolejny nocleg. Jeśli chcemy sę wyrobić w 3 dni, musimy zrobić trochę więcej kilometrów. Wciąż jest jeszcze pochmurno, ale im bliżej przełęczy, tym pogoda wydaje się być lepsza. Wspinamy się konsekwentnie do góry, nie spotykając przez większość czasu dosłownie nikogo. Po kilku godzinach zaczynają nas wyprzedzać Peruwiańczycy z osiołkami i koniami, ktorzy idą przodem, aby przygotować całą bazę dla osób, które zdecydowały się na trekking z agencją.

Powiedziałabym, że szlak jest dość przyjemny. Przed wyjazdem czytałam wiele opisów tej trasy – o tym jak ciężko złapać oddech i jakim wysiłkiem jest zdobycie przełęczy Punta Union. Nie mówię, że było łatwo. Myślałam jedynie, że będzie gorzej. Przekonałam się tutaj jak duże znaczenie ma odpowiednia aklimatyzacja. Dwa dni wcześniej ledwo dotarłam pod Lagunę 69. Wtedy w głowie miałam dużo wątpliwości, czy powinniśmy iść z dużymi plecakami na kilkudniowy szlak, skoro tak mi ciężko podczas jednodniowego wypadu. Rozpoczynając trek Santa Cruz byliśmy już po jednym całym dniu spędzonym w Huaraz, dwóch dniach trekkingów powyżej 4000 m n.p.m. oraz dniu odpoczynku w Huaraz. Okazało się, że to wystarczyło, aby wystarczająco dobrze zaaklimatyzować się do nowych warunków i wysokości. Czułam się tak jak w Tatrach.

Najtrudniej przed przełęczą

Około godzinę drogi przed przełęczą szlak zaczyna być coraz bardziej stromy, a najbardziej wymagające jest ostatnie podejście. Łącznie po około 4,5 h (z postojem po drodze) zdobywamy kulminacyjny punkt wyprawy – przełęcz Punta Union!

W końcu się trochę wypogodziło i z przełęczy możemy oglądać widoki na każdą stronę. Robimy zdjęcia, uzupełniamy płyny i zaczynamy schodzić w dół, bo trochę nam zimno. Przy zejściu co chwila w oko wpada dobry kadr z widokiem na błękitną lagunę Taullicocha! Od przełęczy, na oficjalnym szlaku, nie ma już żadnego podejścia pod górę. Z oddali, w dolinie widać już kolejny oficjalny camping – Taullipampa. Po około godzinie docieramy tam, ale tylko na krótki postój. Naszym celem na dziś jest dotarcie do Laguny Jatuncocha i rozbicie obozu tuż nad wodą. Za campingiem Taullipampa znajduje się odbicie do punktu widokowego Mirador Alpamayo. Można także podejść kawałek dalej i dojść do bazy pod Alpamayo. Podczas naszego trekkingu było bardzo pochmurno, więc uznaliśmy, że gra nie jest warta świeczki i ruszyliśmy od razu w stronę campingu.

Camping koło laguny Jatuncocha

Po kolejnych 3 h docieramy w końcu nad lagunę i wyczerpani zatrzymujemy się na pierwszym znajdującym się przy lagunie campingu. Trzeba do niego zejść w dół po skalistym zboczu. Znajduje się tam także przygotowane miejsce na ognisko. Jednak gdybyśmy jeszcze raz wybierali się na ten trekking, podeszlibyśmy około 1 km dalej i rozbili się bezpośrednio przy wodzie, wśród krzewów z kwiatami. Już wyobrażam sobie tam zdjęcia przy zachodzie słońca! Niewątpliwym plusem naszej lokalizacji było to, że miejsce na rozbicie namiotu nie znajdowało się bezpośrednio przy szlaku, więc nie było ryzyka, że ktoś będzie nam dreptał koło namiotu. No może jedynie osły, których spotkaliśmy tu niemało!

Ilość przebytych kilometrów: 17 km
Czas przejścia:
~8,5 h z postojami
Poziom zmęczenia:
duży

Trekking Santa Cruz na własną rękę – dzień 3

Laguna Jatuncocha (3886 m n.p.m.)- Cashapampa (2900 m n.p.m.)

Ostatni dzień to znów przyjemny, sielankowy spacer wśród pól i pastwisk, na których można spotkać konie, osły i krowy. A przynajmniej do momentu, kiedy szlak nie zaczyna gwałtownie schodzić w dół. Ścieżka jest usypana drobnymi kamieniami, nie ma nigdzie cienia i chwilowo utrudniony jest dostęp do wody, gdyż rzeka płynie głęboko w dole. Pamiętajcie więc o tym, żeby zatroszczyć się o zapas odpowiednio wcześniej i zdecydowanie posmarować się kremem z filtrem przeciwsłoneczym. Po 4-5 h docieramy do wioski Cashapampa, skąd łapiemy collectivo do Caraz, a następnie do Huaraz.

Ilość przebytych kilometrów: 16 km
Czas przejścia:
~4.5 h z postojami
Poziom zmęczenia:
średni – głównie wymęczyło nas słońce

Jak dostać się z Cashapampa do Huaraz?

Z informacji uzyskanych w internecie dowiedzieliśmy się, że ostatnie collectivo do Caraz odjeżdża około 15:00. Staraliśmy się więc dotrzeć do Cashapampy odpowiednio wcześnie. Nie potrzebnie się martwiliśmy, bo ostatecznie zeszliśmy ze szlaku po godzinie 12:00. Przystanek znajduje się bezpośrednio przy końcu trasy – tam gdzie polna ścieżka łączy się z drogą. Znajduje się tam także kawiarnia, którą prowadzi Peruwianka w podeszłym wieku. Pokazuje więc wszystkim gdzie mogą poczekać i informuje o cenie. Wszystko to byłoby bardzo miłe gdyby nie fakt, że pani dwukrotnie zawyża cenę. Uzyskaliśmy od niej informację, że collectivo do Caraz kosztuje 20 soli za osobę.

Nie był to nasz pierwszy dzień w Peru, więc wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Przejazd do Caraz trwa 1 h, a droga nie jest bardzo wymagająca – w porównaniu na przykład do przejazdu Yungay – Vaqueria, gdzie placiliśmy podobną cenę. Dodatkowo, zaalaramowało nas to, że pani powiedziała kierowcy, że ustaliła z nami taką cenę. Więc w busie z naszym podstawowym hiszpańskim zapytaliśmy się lokalsów ile powinien kosztować taki przejazd. Okazało się, że 10 soli! Zastanawialiśmy się więc jak rozwiązać tę sytuację. Gdy po dotarciu na miejsce przyszło do płacenia, daliśmy więc 20 soli. Kierowca próbował nam mówić, że przecież ta starsza pani mówiła, że 20. Postawiliśmy więc sprawę twardo, że owszem 20 ale za dwie osoby, a nie za jedną! Na tym dyskusja się skończyła.

Bądźcie świadomi cen!

Z Caraz do Huaraz zapłacicie natomiast 10 soli. Jest to informacja zaczęrpnięta z baru i zgadza się również z tym, co usłyszeliśmy w Huaraz. Tutaj nikt nie próbował nas liczyć drożej. Naganiacze z collectivo prawdopodobnie znajdą Was także sami. My co prawda szliśmy w stronę terminala, ale ostatecznie ludzie zgarnęli nas z ulicy, gdy zobaczyli nas z plecakami. Czas przejazdu miedzy Caraz i Huaraz to 2 -3 h.

Gdzie dobre zjeść w Caraz?

W Caraz bardzo polecamy menu w – za 8 soli dostaliśmy przystawkę, drugie danie z bardzo dużą porcją mięsa w towarzystwie warzyw (co wcale nie jest oczywiste w Peru) i cały litr lemoniady z marakuji! Pyszne to wszystko było i świeże! Obok jadłodajni znajduje się targ, gdzie możecie kupić 5 bananów za 1 sola! Caraz zrobiło na nas dobre wrażenie. Jest zdecydowanie mniejsze niż Huaraz, ale także zdecydowanie tańsze.

Trekking Santa Cruz na własną rękę – dostęp do wody na szlaku

Wzdłuż trasy praktycznie cały czas płynie rzeka lub jakiś mały potok. Najlepiej więc mieć ze sobą butelkę z dobrym filtrem lub tabletki do uzdatniania wody. W większości przypadków wystarczy samo zagotowanie wody. My dla bezpieczeństwa filtrowaliśmy wodę w każdym przypadku. Nie ma jednak potrzeby dźwigać ze sobą zapasu.

Jak wspomniałam wyżej, warto być świadomym, że na ostatnim odcinku dostęp do wody może być przez dłuższą chwilę utrudniony. Dodatkowo ścieżka jest bardzo nasłoneczniona.

Trekking Santa Cruz na własną rękę – jedzenie na szlaku

Trekking Santa Cruz nie jest tak bardzo skomercjalizowany jak Salkantay. Dlatego nie znajdziecie tu po drodze żadnego domostwa czy sklepu, gdzie moglibyście uzupełnić zapasy. Jeśli robicie szlak na własną rękę, wszystko musicie wziąć ze sobą! Oczywiście najlepszą opcją jest zabranie ze sobą palnika gazowego i małego kartusza z gazem. Dostęp do wody jest nieograniczony, więc zawsze uratuje Was gorąca herbata z liści koki lub ciepły liofilizowany posiłek, czy zwykły ugotowany ryż z sosem pomidorowym.

Gdzie w Huaraz dostać kartusz z gazem?

Kartusze z gazem są dość drogie – za opakowanie 220 g (mniejsze nie było dostępne) zapłaciliśmy 40 soli. Gaz można kupić na głównej ulicy w Huaraz w jednej z wielu agencji turystycznych. Ceny są wszędzie takie same. Jednak, jeśli Santa Cruz to Wasz jedyny kilkudniowy trekking, warto zapytać się w hostelu, czy ktoś nie zostawił na recepcji już otwartego pojemnika. Zazwyczaj większość osób nie żużywa nawet połowy. My sami zostawiliśmy w Huaraz ledwo użyty kartusz z gazem, bo kolejnym naszym przystankiem była Arequipa, gdzie lecieliśmy samolotem. Natomiast wybierając się na trekking Salkantay, zabraliśmy już używany gaz z naszego hostelu w Cusco.

Trekking Santa Cruz na własną rękę lecz bez własnego namiotu?

Jeśli pomysł kilkudniowego trekkingu zrodził się Wam dopiero na miejsu lub po prostu nie chcieliście wszystkiego przewozić na drugi koniec świata, a wyprawa z agencją wydaje się Wam za droga, to możecie wypożyć ekwipunek w jednej z wielu agencji turystycznych. Po drodze spotkaliśmy Francuzów, którzy za całe wyposażenie dla dwóch osób na 3 dni, czyli namiot, karimaty, śpiwory oraz palnik zapłacili 60$ (dolarów amerykańskich). Uważamy, że to całkiem niezła cena.

Czy warto iść na trekking Santa Cruz w kwietniu?

W Kordylierze Białej pora sucha rozpoczyna się w połowie kwietnia i trwa do końca września. Inne źródła podają, że w sumie zaczyna się w maju, ale na zupełnie bezchmurne niebo można liczyc dopiero w czerwcu i lipcu, czyli w wysokim sezonie. My mieliśmy wylot 17 kwietnia i długo się zastanawiałam, czy powinniśmy zacząc swoją przygodę od Huaraz, chociaż logistycznie najbardziej nam to odpowiadało. Gdy już ustaliłam plan, to sprawdzałam na tydzień przed wylotem codziennie pogodę i codziennie widziałam burze i deszcz! I byłam załamana!

Pogodę w wysokich górach jest jednak ciężko przewidzieć. Nie mogę powiedzieć, że mieliśmy bezchmurne niebo i codziennie wspaniałe widoki na wszystkie ośnieżone szczyty. Czasem troszkę popadało, czasem zaświeciło słońce, raz trzeba było iść w kurtce, a za chwilę rozebrać się do krótkiego rękawka. Ostatecznie uważam jednak, że pogodę mieliśmy całkiem dobrą i widzieliśmy szczyty zarówno na tle błękitnego nieba, jak i przebijające się przez chmury. Zaletą wyprawy na przełomie pory deszczowej i suchej jest to, że szlaki nie są jeszcze zatłoczone, a ceny trochę niższe.

Trekking Santa Cruz na własną rękę – bezpieczeństwo na szlaku

Przyznaję, że moje największe obawy były związane z bezpieczeństwem na szlaku. Nie ma dzikich zwięrząt, które mogłyby stanowić zagrożenie. Czasem jednak drugi człowiek może wyrządzić większą krzywdę. Po przeczytaniu kiedyś artykułu na temat zabójstwa pary piechurów na szlaku Huayhuash, spędziłam cały dzień, szukając w internecie wzmianek o podobnych przypadkach na treku Santa Cruz. I nic nie znalazłam! Dodatkowo, na miejscu zniknęły wszystkie moje obawy i spałam spokojnie jak dziecko w naszym przytulnym namiocie (pomijając problemy ze snem spowodowane wysokością).

Szlak Santa Cruz uznawany jest za bezpieczny. Największe zagrożenie stanowić może choroba wysokościowa, więc przed rozpoczęciem trekkingu Santa Cruz konieczna jest aklimatyzacja! Zwłaszcza, że campingi położone są tu dość wysoko – w okolicach 4000 m n.p.m.. Jeśli chcecie zorganizować trekking Santa Cruz na własną rękę, to musicie być świadomi i dobrze przygotowani!

Aklimatyzacja czyli co trzeba wiedzieć wybierając się w wysokie góry!

Swoją miesieczną przygodę w Peru rozpoczęliśmy od Huraz i gór Cordillera Blanca. Nasza wyprawa do Ameryki Południowej zakładała w większości trekkingi górskie, stąd uznaliśmy, że spędzenie tygodnia na wysokości powyżej 3000 m n.p.m, przygotuje odpowiednio nasze organizmy do nowych warunków.

Dlaczego potrzebna nam aklimatyzaja?

Na dużych wysokościach (powyżej 2500 m n.p.m.) spada ciśnienie atmosferyczne, co prowadzi do zmniejszenia ilości dostępnego tlenu. To może powodować objawy choroby wysokościowej, takie jak bóle głowy, nudności, zawroty głowy, bezsenność i w ciężkich przypadkach obrzęk płuc lub mózgu. Aklimatyzacja pozwala organizmowi stopniowo przystosować się do niższej ilości tlenu poprzez zwiększenie liczby czerwonych krwinek, które transportują tlen, co zmniejsza ryzyko wystąpienia tych objawów.

Trzeba być świadomym, że większość miasteczek na turystcznym szlaku położna jest już powyżej 3000 m n.p.m. Przełęcze na popularnych szlakach górskich sięgają sporo ponad 4000 m n.p.m. Odwiedzając natomiast popularną Tęczową Górę, przekroczycie 5000 m n.p.m.! Wysokości w Peru są więc konkretne.

Jak zapobiegać chorobie wysokościowej?

Nigdy nie wiadomo jak Twój organizm zareaguje na nowe warunki. Możesz jednak ułatwić mu przystosowanie się. Oto kilka wskazówek, które należy mieć na uwadze przy planowaniu wysokogórskich eskapad:

  • Stopniowe zwiększanie wysokości

W Andach wiele miast i szlaków znajduje się na wysokości powyżej 2500 metrów nad poziomem morza. Zacznij od pobytu w miejscach o niższej wysokości (około 2000-2500 metrów) przez kilka dni. Po tym okresie, jeśli nie odczuwasz żadnych objawów choroby wysokościowej, stopniowo przenoś się na wyższe wysokości, zwiększając ją o 300-500 metrów na dobę. Zaplanuj noclegi na niższych wysokościach po dniu spędzonym na większych wysokościach.

UWAGA: Zbierając informacje o Peru przed wyjazdem, natknęłam się na wiele porad sugerujących spędzenie pierwszych kilku dni w Limie w celu aklimatyzacji. Pod kątem aklimatyzacji wysokogórskiej nie ma to sensu, bo Lima leży na wybrzeżu (110 m n.p.m). Lepiej udać się do urokliwej Arequipy i przekroczyć na start 2000 m n.p.m.

My przesunęliśmy tę granicę wysokości na 3000 m n.p.m. Naszą bazą wypadową było Huaraz (3052 m n.p.m.). Pierwszy dzień poświęciliśmy na odpoczynek i włóczenie się po mieście, a dwa kolejne dni na jednodniowe trekkingi powyżej 4000 m. Miało to nas przygotować do 3 – dniowego trekkingu Santa Cruz, podczas którego spaliśmy już zdecydowanie powyżej 3000 m n.p.m.

  • Odpowiednie nawodnienie

Ze względu na suchy i chłodny klimat Andów, zwiększone parowanie może prowadzić do odwodnienia. Pij co najmniej 3-4 litry wody dziennie. Jeśli Huaraz to Twój pierwszy przystanek w Peru, pamiętaj już o odpowiednim nawodnieniu w trakcie podróży. Lot międzykontynentalny bardzo odwadnia Twój organizm!

  • Dieta i odżywianie

Spożywaj lekkie, wysokoenergetyczne posiłki bogate w węglowodany, które dostarczają łatwo dostępnej energii. Unikaj tłustych i ciężkostrawnych potraw.

Odkryj więcej!

Jeśli nasuwają się Wam jakieś pytania, śmiało zadawajcie je w komentarzach. Dodatkowo, zapraszam Was do polubienia i obserwowania mojej strony na FB oraz profilu na Instagramie wilkovepodroze, aby nie przegapić nowych wpisów i podróży. Zachęcam Was także do przeczytania pozostałych wspisów o Peru. Każda nowa zainteresowana osoba przynosi autorowi wiele radości! 

Wspieraj!

Stworzenie każdego posta wymaga pracy, zaangażowania, dobrego research’u i czasu. Jeśli treści, które tu znajdujesz są dla Ciebie przydatne i chcesz wspierać proces tworzenia – Postaw mi kawę! 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

lub kup e-booka o organizacji trekkingu z namiotem na Maderze!

Madera, Praktyczny przewodnik. Jak zorganizować trekking z namiotem na Maderze.

E-book, z którym będziesz w stanie zaplanować swoją wyprawę od A do Z. Znajdziesz tu gotową trasę trekkingową, masę wskazówek podróżniczych i organizacyjnych, szczegółowe opisy campingów czy porady, między innymi jak zarezerwować legalnie miejsce campingowe czy gdzie spać pod Pico Ruivo, jeśli oficjalne 2 miejsca są już zajete?

Madera. Praktyczny przewodnik. Jak zorganizować trekking  namiotem na Maderze.
Oceń post!
Dzięki!