Vereda da Encumeada(PR 1.3) to kolejny piękny, bardzo widokowy szlak Madery. Być może trochę mniej popularny, bo dość długi czasowo, ale bardzo różnorodny. Przechodzimy tutaj przez dwa rodzaje ekosystemów i możemy zobaczyć zarówno wulkaniczne urwiska Centralnego Masywu Górskiego, jak i zielone lasy wawrzynowe Laurisilva.
Przylądek św.Wawrzyńca to kolejna wizytówka Madery. Szlak Vereda da Ponta de São Lourenço jest znany i lubiany, odwiedzany przez większość turystów przybywających na wyspę. Nie jest to niczym zaskakującym, gdyż trasa nie jest bardzo wymagająca kondycyjnie, a oferuje zupełnie inne widoki niż reszta wyspy. Wczesną wiosną przylądek pokryty jest świeżą zielenią i kwiatami. Jednak, przez zdecydowaną większość czasu jest to pustynny rejon, gdzie przeważają brązy i odcienie czerwieni.
Zaraz po przylocie, złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do Santany, gdyż tam mieliśmy zabookowany nasz pierwszy nocleg. Uznaliśmy, że nie ma sensu jechać do Funchal, jeśli naszą pierwszą zaplanowaną trasą była Vereda do Larano. Tak naprawdę, jeszcze lepiej byłoby wybrać nocleg w Porto da Cruz, skąd planowaliśmy nasz start, lecz na miesiąc przed wyprawą nie byliśmy już w stanie znaleźć żadnego dostępnego miejsca w tym miasteczku. Jednak dzięki temu mieliśmy okazję zobaczyć słynne tradycyjne domki maderskie w Santanie. Dzień zapowiadał się pięknie!
Madera w ostatnich latach zyskała dużą popularność wśród polskich turystów. Pamiętam, że gdy prawie 6 lat temu wyjeżdżałam tam na praktyki z programu ERASMUS, to musiałam przeszukać sporo internetu, aby znaleźć informacje o możliwościach dostania się tam czy o trasach trekkingowych na miejscu. Dziś prawie każde znane biuro podróży oferuje wczasy na Maderze, a na wyspie można znaleźć masę zorganizowanych wycieczek, pozwalających odwiedzić najbardziej popularne miejsca. Jak to często bywa, dodatkowa wygoda i organizacja łączą się również z dodatkowymi kosztami. Jeśli więc marzy Wam się Madera, a wolicie organizację na własną rękę, mam tu kilka wskazówek, które pomogą w planowaniu wyjazdu na tą piękną wyspę.
Kto już zawitał do Grenady, ten wie, że nie da się wyjechać z tego miasta bez zobaczenia Alhambry – arabskiej perły w Europie. O ile ktoś nie przyjechał tutaj w tym celu, to prędzej czy później, ta ogromna budowla górująca nad miastem przykuje jego wzrok. Andaluzja to rejon, w którym wyraźnie widać naleciałości kultury arabskiej, a Alhambra jest tego wspaniałym przykładem.
Tak naprawdę to miał być wpis o wspaniałym, widokowym szlaku Falaises Soubeyranes / Route des Crêtes, prowadzącym przez najwyższy klif Francji. Niestety, nie wszystko da się przewidzieć i z powodu silnego wiatru byłyśmy zmuszone zawrócić i zmienić nasze plany. Stąd, w tym wpisie znajdziecie trochę informacji o tym szlaku, ale w większości zdjęcia La Ciotat oraz jednej z jego zatok – Calanque de Figuerolles.
Szlak Route des Crêtes
Szlak znajduje się w parku narodowym Calanques, o którym pisałam już wcześniej tutaj.Oficjalnie zaczyna się na obrzeżach miasteczka Cassis i kończy w sąsiedniej miejscowości La Ciotat. Oczywiście istnieje wiele wariantów ścieżek, szlaków, opcji powrotu i zatoczenia pętli. Wystarczy ściągnąć aplikację maps.me, gdzie te ścieżki są oznaczone. Osobiście polecam także stronę alltrails.com, na której bardzo dobrze opisane są szlaki w parku Calanques. Route des Crêtes uznawany jest za jeden z najpiękniejszych. Zawdzięcza to temu, że prowadzi przez najwyższy klif Francji (394 m n.p.m.) Cap Canaille, co gwarantuje wspaniałe widoki oraz sporo adrenaliny. Poziom szlaku określany jest jako “średni“. Na początkowym odcinku można się zmęczyć, gdyż prowadzi nas mocno pod górkę. Ale w końcu trzeba trochę się namęczyć, aby móc podziwiać widoki! Po wyjściu na klif, droga przebiega raczej łagodnie.
Dla leniuchów, a zmotoryzowanych jest dobra wiadomość. Równolegle do szlaku biegnie droga widokowa, którą można przejechać samochodem i zatrzymać się przy wszystkich punktach widokowych.
Plany a rzeczywistość
Naszym planem było przejście przez Cap Canaille z Cassis do La Ciotat i zwiedzenie tego miasteczka, a następnie powrót autobusem do Cassis. Tamtego dnia pogoda była względnie dobra, ale i trochę kapryśna. Zdecydowanie mocno wiało. Zastanawiałyśmy się więc długo, czy rozsądnie jest wychodzić na taką wysokość. Młodość oraz fascynacja światem pchnęła nas jednak do przodu i zdecydowałyśmy się dojść przynajmniej do pierwszego punktu widokowego na trasie.
Na początku, szlak biegnie obrzeżami Cassis, gdzie mija się piękne, pokaźne domy z wielkimi ogrodami, bogatymi bramami i gajami oliwnymi. Im wyżej, tym więcej winorośli porastających wzgórza oraz widoków na Cassis i morze. Przez pierwszy odcinek postanowiłyśmy trzymać się asfaltowej drogi prowadzącej na samą górę klifu. Dotarłyśmy do miejsca, skąd mogłyśmy już dostrzec daleko w dole maleńkie domki i całe miasteczko nad zatoką.
Jednak, kilkaset metrów przed pierwszym punktem widokowym, z którego powinnyśmy móc już zobaczyć morze, zerwał się bardzo silny wiatr. Tak silny, że trudno było utrzymać się na nogach i poczułyśmy, że nie jesteśmy tam bezpieczne. Nastąpiło szybkie wycofanie i decyzja, że dojdziemy do La Ciotat alternatywnymi ścieżkami, które nie znajdują się bezpośrednio przy krawędzi, lecz bardziej w głąb lądu. Tym sposobem, spędziłyśmy piewszą połowę naszego dnia, wędrując wzgórzami wśród drzew i krzewów. Czułyśmy niemałe rozczarowanie, lecz cieszyłyśmy się również, że udało nam się wycofać i znaleźć bezpieczną drogę do La Ciotat. Route des Crêtes musi na nas jeszcze poczekać, ale wszystkim gorąco polecam! Oczywiście przy sprzyjających warunkach 🙂
Informacja o parku Calanques
Parc National des Calanques może być zamknięty, zwłaszcza w okresie od czerwca do września za względu na dużą suszę i zagrożenie pożarowe. Warto ściągnąć aplikację parku, gdzie na bieżąco publikowane są aktualności. Także od tego roku (2022), park planuje zacząć wydawać przepustki na wizyty w okresie letnim. Jeśli więc chcecie odwiedzić to miejsce, zainteresujcie się tym już przed wyjazdem.
La Ciotat
La Ciotat to kolejne portowe miasteczko, położone na wschód od Cassis, o którym pisałam tutaj. Jest do niego bardzo podobne, tylko…większe. Centrum miasta także stanowi portVieux, który otoczony jest kolorowymi kamienicami, restauracjami i kawiarniami. Przy porcie znajduje się kościół Notre Dame de l’Assomption, którego wnętrze zdobią charakterystyczne malowidła. Przez to, w jakiś sposób kościół ten skojarzył mi się z galerią sztuki. Odchodząc od portu, wkraczamy w wąskie, kolorowe ulice, ze stylowymi kamienicami z drewnianymi okiennicami i różnymi szyldami.
Gdzie na kawę w La Ciotat?
Na krótki odpoczynek w czasie zwiedzania i małą przekąskę, polecam serdecznie kawiarnię Café de l’horloge. To bardzo klimatyczne miejsce, pełne książek i zapachu dobrej kawy. Siedząc tam, łatwo wyobrazić sobie pisarza pracującego nad swoim dziełem przy jednym ze stolików. Kawiarnia serwuje przede wszystkich gofry i kawę. Proste miejsce z francuską muzyką w tle. A w dodatku obsługa mówi po angielsku (wow we Francji!).
La Ciotat jako miasteczko braci Lumière i kolebka kina
Ciekawostką związaną z La Ciotat jes to, że znajduje się tutaj najstarsze, wciąż działające kino na świecie – L’Eden Théâtre. Jest wpisane do Księgi rekordów Guinnessa, a w 2020 roku obchodziło 125 – lecie swojej działalności. Kino zostało otwarte w 1889, a 25 stycznia 1896 roku pionierzy kinematografii – bracia Lumière – zaprezentowali tutaj jeden ze swoich pierwszych filmów pt. Wjazd pociągu na stację La Ciotat. Film trwał 50 sekund, nie posiadał oczywiście żadnej fabuły, przedstawiał jedynie scenę z życia codziennego. Z premierą związana jest pewna legenda, która mówi o tym, że ludzie siedzący w pierwszych rzędach uciekali i krzyczeli, gdyż byli tak przerażeni widokiem jadącego wprost na nich pociągu. To musiało być dopiero przeżycie!
Ze względu na działalnoś braci Lumière, La Ciotat nazywane jest kolebką kina, a w miasteczku znajdziecie wiele śladów upamiętniających słynne rodzeństwo. Współczesne kino znajdujące się przy placu Evariste Gras, nosi oczywiście nazwę Le Lumière i posiada naprawdę interesującą fasadę budynku.
Calanque de Figuerolles
Na obrzeżu miasteczka znajduje się Calanque de Figuerolles – jedna z zatok należąca do La Ciotat. Dotarcie tam jest bardzo proste i zupełnie niewymagające. Wystarczy kierować się za znakami prowadzącymi od portu lub najlepiej otworzyć aplikację maps.me i wybrać jedną ze ścieżek, która zaprowadzi nas do zatoki. W kwietniu, znajdująca się tam plaża była praktycznie pusta, lecz wierzę, że latem jest to oblegane miejsce. Woda jest czysta, o pięknym kolorze, a sceneria wokół zachęca do pozostania chwilę dłużej. Zaraz obok znajduje się także klimatyczna knajpka, która poza sezonem niestety była zamknięta.
Powrót z La Ciotat do Cassis
Z La Ciotat do Cassis można wrócić pociągiem albo autobusem. Z racji, że stacje kolejowe są daleko od portu i zarazem centrum w obu tych miasteczkach, wygodniejszą opcją jest autobus z przesiadką w Douard. Łącznie, bilet do Cassis kosztuje 5€, a droga zajmuje około 50 minut. W La Ciotat należy wsiąść w autobus numer 69, który odjeżdża z przystanku Gare Routiere tuż za portem. Następnie, w Douard trzeba się przesiąść w autobus numer 68. Na innych przystankach, zwłaszcza w Douard, trzeba machać, bo jeśli akurat nikt nie będzie wysiadał, to autobus się nie zatrzyma. Bilety kupuje się u kierowcy. Jest możliwość płatności kartą.
Odkryj więcej!
Jeśli nasuwają się Wam jakieś pytania, śmiało zadawajcie je w komentarzach. Dodatkowo, zapraszam Was do polubienia i obserwowania mojej strony na FB oraz profilu na Instagramie wilkovepodroze, aby nie przegapić nowych wpisów i podróży. Każda nowa zainteresowana osoba przynosi autorowi wiele radości! Na Instagramie znajdziecie także zapisaną relację z weekendowego wypadu nad Lazurowe Wybrzeże z podstawowymi, praktycznymi informacjami i zdjęciami.
Ryanair oferuje bilety do Marsylii w bardzo przyzwoitej cenie. Dla tych jednak, którzy, tak jak my, pragną uciec od miejskiego gwaru, polecam ominąć Marsylię i udać się bezpośrednio do małego, nadmorskiego miasteczka Cassis. Stanowi ono świetną bazę wypadową do leżącego zaraz obok parku Parc National des Calanques czy sąsiedniego, równie wartego odwiedzenia miasteczka La Ciotat. Samo Cassis ma także do zaoferowania dwie zatokowe, piękne plaże, urocze, wąskie uliczki przystrojone zielenią oraz malowniczy port, przy którym znajdziemy pełno kawiarni i restauracji.
Przy okazji tanich lotów do Marsylii, postanowiłyśmy razem z moimi przyjaciółkami odwiedzić Park Narodowy Calanques (z fr. Parc National des Calanques). Pierwszego dnia wyruszyłyśmy na szlak Les Calanques de Cassis. Muszę przyznać, że Francja długo pozostawała przez nas niedoceniona. Po tym wyjeździe zdecydowanie zmieniłam zdanie!
O Locorotondo nie trzeba wiele pisać. Wciąż jeszcze mało turystyczne miasteczko zachęca do spokojnego spaceru, odpoczynku od zatłoczonych miejsc, wypicia kawy bez pośpiechu i gwaru. Nie każdemu przypadnie do gustu. Zwłaszcza tym, którzy oczekują od miejsca wypunktowanych atrakcji do zwiedzania. Locorotondo takich nie posiada. Jak głosi tytuł tego wpisu jest to miasteczko na spacer. Po prostu. Jeśli więc posiadasz choć trochę romantyzmu i zachwycają Cię proste, białe wioski Apulii, Locorotondo jest dla Ciebie.
Alberobello to chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w Apulii. Śmiało więc można je nazwać wizytówką tego regionu. Swoją popularność zawdzięcza domkom trulli – tradycyjnie budowanym domostwom bez zaprawy murarskiej, z szarymi, stożkowatymi dachami, często oznaczonymi tajemniczymi symbolami. W Alberobelo znajduje się ponad 1000 takich domów! Warto więc wybrać się na spacer uliczkami tej unikatowej wioski i przenieść się na chwilę do przeszłości lub jakiejś nierealnej krainy.